dzień 3 (18.08.11)
Wczorajsza trasa dała mi się we znaki. Potężne zakwasy nóg , a do tego obdarta pięta na prawej nodze. Rano jak zwykle nie umiałem się zebrać, mogę to zwalić na te drobne przeszkody, ale to chyba raczej z mojego lenistwa. Stawiłem się na parkingu w Brzezinach o godz. 9.30 (opłata za parking 15zł). Wniosłem małe poprawki do mojego planu zdobycia Kościelca (2155 m.n.p.m.), miało być spokojnie i bardzo lightowo i tak też było. Znak na parkingu oznaczony kolorem czarnym, pokazywał 2 godziny do schroniska „Murowaniec”. Dotarłem tam o godzinie 11.00, szczerze mówiąc droga ta mi się dłużyła gorzej niż asfalt nad Morskie Oko, pełno drobnych kamyczków wbijających się w stopę, całe szczęście podeszwy w butach są twarde. Droga ta została opisana w przewodnikach jako przeznaczona dla rowerów. Powiem tylko, że trzeba mieć naprawdę dobrze zamortyzowanego górala, żeby na tej trasie przetrwać. Droga ta naprawdę dała mi w kość, i denerwowała mnie myśl, że będę nią musiał wracać. Obszedłem schronisko Murowaniec i odpocząłem na ławce tuż za nim, robiąc parę fotek i uzupełniając płyny.
Ruszyłem dalej żółto – czarnym szlakiem ku przełęczy świnickiej i Kasprowemu, idąc za „szybkimi Słowakami”. Przeszedłem ten odcinek w 20 min. po drodze robiąc parę fotek. Odbiłem po drodze na szlak czarny w kierunku Świnickiej przełęczy, aż dotarłem nad Zielony Staw. Już nie wiem w jakim czasie, bo wcześniej zgubiłem rachubę robiąc parę fotek, a zegarek włożyłem głęboko do plecaka.
Pod Zielonym Stawem poprosiłem pewną „koszykarkę” (bardzo wysoka dziewczyna) o zrobienie mi zdjęcia, odwdzięczyłem się tym samym i po chwili pogawędki razem podążyliśmy na Przełęcz Karb (1853 m.n.p.m) Droga zleciała nam błyskawicznie na rozmowie o górach i robieniu zdjęć. Na przełęczy nasze drogi się rozstały, „koszykarka” powędrowało zielonym szlakiem nad Czarny Staw Gąsienicowy, a ja czarnym na Kościelec i tu spotkało mnie zaskoczenie... nie spodziewałem się takiego utrudnienia trasy. Szlak nie posiada łańcuchów ani klamer, żadnych ułatwień co nie powoduje zatorów. Jednak jest parę momentów, w których przydaję się podstawowe pojęcie o wspinaczce a mianowicie tzw. „trzy punkty podparcia”, w szybkim skrócie wyjaśniam, że chodzi tu o kończyny naszego ciał np. dwie nogi i ręka, lub odwrotnie, tyle kombinacji ile kończyn, wiadomo faceci mają zawsze o jedną więcej ;P. Samo podejście jest strome, ale stosunkowo bezpieczne, poza tym cieszyłem się z momentów w których trzeba była używać rąk, bo dawało to ulgę moim zakwaszonym nogom :) Na szczycie byłem jakoś parę minut po 14.00. Widok rewelacyjny, Orla Perć, Świnica, Kasprowy, Giewont, Rysy no po prostu rewelacja, choć mi najbardziej utkwił w pamięci obraz Czarnego Stawu Gąsienicowego. Piękne niebiesko-zielone, czyściutkie lustro wody. Na szczycie porobiłem oczywiście parę pamiątkowych fotek, zjadłem batonika i uzupełniłem płyny. Pół godziny później postanowiłem się zbierać oczywiście droga powrotu była taka sama, a jak wiadomo gorzej się schodzi niż wchodzi, jednak sam szlak nie sprawił mi problemu. Problem stanowili natomiast ludzie usiłujący na chama wejść do góry, nie patrząc dosłownie na nic. Po małych przepychankach na szlaku dotarłem do przełęczy, a stamtąd zielonym szlakiem na Czarny Staw Gąsienicowy. Kiedy dotarłem nad brzeg widok był tak rewelacyjny i kojący, że postanowiłem odpocząć tam troszkę dłużej, najbardziej spodobało mi się lustrzane odbicie szczytów górskich w tafli, jednym słowem rewelacja :P Spędziłem tam ponad godzinkę, aż postanowiłem iść do schroniska na zimne piwko i grochóweczkę z chlebem za które zapłaciłem ( doliczając napój izotoniczny) 22 zł. Po konsumpcji i małym odpoczynku wybrałem się czarnym szlakiem z powrotem na parking. Przy samochodzie byłem około godz. 18.30. Wyprawę zaliczam do bardzo udanych i serdecznie polecam ze względu na przepiękne widoki z Kościelca, naprawdę warto.
Ruszyłem dalej żółto – czarnym szlakiem ku przełęczy świnickiej i Kasprowemu, idąc za „szybkimi Słowakami”. Przeszedłem ten odcinek w 20 min. po drodze robiąc parę fotek. Odbiłem po drodze na szlak czarny w kierunku Świnickiej przełęczy, aż dotarłem nad Zielony Staw. Już nie wiem w jakim czasie, bo wcześniej zgubiłem rachubę robiąc parę fotek, a zegarek włożyłem głęboko do plecaka.
Pod Zielonym Stawem poprosiłem pewną „koszykarkę” (bardzo wysoka dziewczyna) o zrobienie mi zdjęcia, odwdzięczyłem się tym samym i po chwili pogawędki razem podążyliśmy na Przełęcz Karb (1853 m.n.p.m) Droga zleciała nam błyskawicznie na rozmowie o górach i robieniu zdjęć. Na przełęczy nasze drogi się rozstały, „koszykarka” powędrowało zielonym szlakiem nad Czarny Staw Gąsienicowy, a ja czarnym na Kościelec i tu spotkało mnie zaskoczenie... nie spodziewałem się takiego utrudnienia trasy. Szlak nie posiada łańcuchów ani klamer, żadnych ułatwień co nie powoduje zatorów. Jednak jest parę momentów, w których przydaję się podstawowe pojęcie o wspinaczce a mianowicie tzw. „trzy punkty podparcia”, w szybkim skrócie wyjaśniam, że chodzi tu o kończyny naszego ciał np. dwie nogi i ręka, lub odwrotnie, tyle kombinacji ile kończyn, wiadomo faceci mają zawsze o jedną więcej ;P. Samo podejście jest strome, ale stosunkowo bezpieczne, poza tym cieszyłem się z momentów w których trzeba była używać rąk, bo dawało to ulgę moim zakwaszonym nogom :) Na szczycie byłem jakoś parę minut po 14.00. Widok rewelacyjny, Orla Perć, Świnica, Kasprowy, Giewont, Rysy no po prostu rewelacja, choć mi najbardziej utkwił w pamięci obraz Czarnego Stawu Gąsienicowego. Piękne niebiesko-zielone, czyściutkie lustro wody. Na szczycie porobiłem oczywiście parę pamiątkowych fotek, zjadłem batonika i uzupełniłem płyny. Pół godziny później postanowiłem się zbierać oczywiście droga powrotu była taka sama, a jak wiadomo gorzej się schodzi niż wchodzi, jednak sam szlak nie sprawił mi problemu. Problem stanowili natomiast ludzie usiłujący na chama wejść do góry, nie patrząc dosłownie na nic. Po małych przepychankach na szlaku dotarłem do przełęczy, a stamtąd zielonym szlakiem na Czarny Staw Gąsienicowy. Kiedy dotarłem nad brzeg widok był tak rewelacyjny i kojący, że postanowiłem odpocząć tam troszkę dłużej, najbardziej spodobało mi się lustrzane odbicie szczytów górskich w tafli, jednym słowem rewelacja :P Spędziłem tam ponad godzinkę, aż postanowiłem iść do schroniska na zimne piwko i grochóweczkę z chlebem za które zapłaciłem ( doliczając napój izotoniczny) 22 zł. Po konsumpcji i małym odpoczynku wybrałem się czarnym szlakiem z powrotem na parking. Przy samochodzie byłem około godz. 18.30. Wyprawę zaliczam do bardzo udanych i serdecznie polecam ze względu na przepiękne widoki z Kościelca, naprawdę warto.
Trudność trasy 4/6 (ze względu na same podejście na Kościelec)
Widok na Kościelec z Hali Gąsienicowej
Stawy na Hali Gąsienicowej
Widok na Czarny Staw Gąsienicowey
z przełęczy Karb
Widok z Kościelca na Orlą Perć
Widok na Czarny Staw Gąsienicowy z Kościelca
Widok na Carny Staw Gąsienicowy z Małego Kościelca
Fotki rewelacyjne,ale może trochę zwolnij ,daj odpocząć swoim nogom:)
OdpowiedzUsuńSzymon a ty jesteś w Tatarach czy na śląsku, parking w Brzezinach, potem poszedłeś na Karb :P Asia
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie ma podanej długości trasy oraz mapki z oznaczeniem trasy.
OdpowiedzUsuńJuż niedługo pojawią się i mapki :)
OdpowiedzUsuńfajny pomysl z mapką :) dlugosc trasy tez ok :) jeszcze by mozna dorzucic punkty Got :P :) / lortek
OdpowiedzUsuń